Palety Nataliebeautyyy - Eyeshadow Palette, Face Contour Palette - czy warto?
By Generał Marchewka - marca 15, 2020
Tak!
Koniec posta :)
Tak naprawdę nie planowałam kupna kolejnej palety, mimo, że kiedyś bardzo lubiłam tę youtuberkę. Teraz nie jestem już taką zwolenniczką jej twórczości, ale palety dostałam w prezencie niemal natychmiast po premierze kolekcji.
Kiedy znalazły się w moich rękach, od razu przypadły mi do gustu. Opakowania są bardzo ładne i zgrabne, choć szkoda, że nie mają kartonika, który by je zabezpieczał. Uważam jednak, że ryzykowne i nieco próżne jest umieszczanie swojej twarzy na palecie, nawet jeśli to miała być forma facechartu, jak mówi NB... :) Niemniej opakowania są ładne i gustowne, a spokojna estetyka w klimacie nude nie zapowiada kreatywnych wnętrz. Dodatkowym plusem jest to, że paletę wyprodukowałą polska marka - Hean.
Paleta 12 cieni do powiek jest kolorowa, pełna szalonych błysków i raczej nie odpowiada obecnemu stylowi makeup no makeup Nataliebeautyyy. Mimo, że premiera odbyła się ubiegłej jesieni, kolorystyka jest świeża, wiosenna i dziewczęca.
Outfit - mięciutki, roziskrzony cień, pełen złotych drobinek. Błysk można budować i może być bardzo intensywny, ale po roztraciu można też uzyskać efekt delikatnego topera
Vlog - idealnie beżowy, bazowy cień. Mimo, że autorka palety ma ciemniejszą karnację niż ja, do mnie też pasuje idealnie
Tea - ciepły, jasny brąz, można go rozcierać do subtelnej chmurki, która stworzy przejścia między cieniami. Wprost idealny na załamanie powieki
Blair - kolejny roziskrzony błysk w cudownym miedzianym odcieniu
Pastel - wspaniały, matowy koralowy róż, który również można budować
Smoothie - nasycony różowy błysk z mocną bazą kolorystyczną, również posiada drobiny
Travel - jasna, chłodna zieleń z milionem błyszczących drobin, cudowna i niespotykana!
Potter - delikatny odcień niemal bez bazy kolorystycznej, ale z błyszczącymi niebieskimi drobinami, na tyle intensywnymi, że kolor można budować
Friends - bardzo wyjątkowy odcień. Matowy, liliowy fiolet. Mam podobny odcień z palety The Balm, który bardzo mnie rozczarował - w ogóle nie oddaje swojego koloru na powiece. W palecie NB pigmentacja jest idealna, dodatkowo nasycenie można budować, kolor nie wytraca się wraz z rozcieraniem
Candy - fiolet z niebieskimi drobinami, kolejny cudowny odcień
Lipstick - matowy, śliwkowy fiolet, bardzo poprawny
Inka - ciemny matowy brąz, daje się budować, można nim np. przyciemnić zewnętrzny kącik lub narysować rozdymioną kreskę
Muszę przyznać, że cienie mnie zachwyciły. Ich jakość jest świetna, a dobór kolorów nietuzinkowy. Stała się jedną z palet, po którą najczęściej sięgam.
Jak wygląda sytuacja z paletą do konturowania?
Warsaw i London to dwa bronzery, oba dosyć ciepłe, idealne do ocieplania karnacji. Jako posiadaczka jasnej i raczej chłodnej cery muszę z nimi bardzo uważać, żeby nie przesadzić. Warsaw jest nieco ciemniejszy i bardziej chłodny, chociaż wciąż ciepły. London jest cieplutki i orzechowy. Oba są idealnie napigmentowane i naprawdę świetnie się z nimi pracuje.
Paris i New York to dwa bardzo ciekawe rozświetlacze. New York ma bardzo delikatną formułę, ża pierwszym razem włożyłam do niego folię zabezpieczającą produkt i uszkodziłam go. Kruchy i miękki daje jednak niesamowity efekt. Złota baza i mnóstwo iskrzących drobin - autorka dedykuje go dla ciała, ja jednak lubię takie drobiny również na twarzy. Paris jest nieco bardziej subtelny, daje piękny blask, bez bazy kolorystycznej.
Oba produkty mają wspaniałą jakość i są stworzone z pomysłem. Od kilku miesięcy są niezbędne na mojej toaletce. Ich cena również jest bardzo korzystna, ale mają jedną wadę - są bardzo mało wydajne i szybko widać ubytek kosmetyku. To może stanowić problem, szczególnie, że kosmetyki są limitowane, jak większość topowej dziś kolorówki.
A Wy co myślicie o tych paletach?
Warsaw i London to dwa bronzery, oba dosyć ciepłe, idealne do ocieplania karnacji. Jako posiadaczka jasnej i raczej chłodnej cery muszę z nimi bardzo uważać, żeby nie przesadzić. Warsaw jest nieco ciemniejszy i bardziej chłodny, chociaż wciąż ciepły. London jest cieplutki i orzechowy. Oba są idealnie napigmentowane i naprawdę świetnie się z nimi pracuje.
Paris i New York to dwa bardzo ciekawe rozświetlacze. New York ma bardzo delikatną formułę, ża pierwszym razem włożyłam do niego folię zabezpieczającą produkt i uszkodziłam go. Kruchy i miękki daje jednak niesamowity efekt. Złota baza i mnóstwo iskrzących drobin - autorka dedykuje go dla ciała, ja jednak lubię takie drobiny również na twarzy. Paris jest nieco bardziej subtelny, daje piękny blask, bez bazy kolorystycznej.
Oba produkty mają wspaniałą jakość i są stworzone z pomysłem. Od kilku miesięcy są niezbędne na mojej toaletce. Ich cena również jest bardzo korzystna, ale mają jedną wadę - są bardzo mało wydajne i szybko widać ubytek kosmetyku. To może stanowić problem, szczególnie, że kosmetyki są limitowane, jak większość topowej dziś kolorówki.
A Wy co myślicie o tych paletach?
0 komentarze