­
­

Baśniowy makijaż - Turbopigmenty, Glam Shop

By Generał Marchewka - grudnia 10, 2019



Do niedawna błysków w makijażu używano głównie w okresie zimowym, ale od jakiegoś czasu tendencja jest zupełnie inna. Marki kosmetyczne prześcigają się w tworzeniu coraz bardziej zjawiskowych formuł cieni, a po błyski sięgamy coraz częściej. W tym wyścigu niewątpliwie wiodą prym turbopigmenty polskiej marki Glam Shop, stworzonej przez youtuberkę Hanię digitalgirl13.




Sama długo się opierałam tym produktom i dopiero kilka miesięcy temu postanowiłam spróbować. Do dziś skompletowałam dziewięć odcieni - nie było łatwo, bo kolorów jest mnóstwo i wciąż powstają nowe!


Formuła jest niesamowita - w zależności od odcienia mniej lub bardziej miękka, plastyczna. Duochromowe kolory, mieniące się drobiny, intensywne błyski - to wszystko znajdziecie w tych małych wypraskach.
Poszczególne turbopigmenty różnią się od siebie wykończeniami - niektóre są drobniej zmielone i mają bardziej jednorodny kolor, inne mają większe drobiny i intensywniejszy błysk. Jedno jest pewne - dzięki turbopigmentom można osiągnąć naprawdę bajkowe i oryginalne efekty. Te produkty uzależniają i kiedy już je poznamy, makijaż staje się zupełnie inny!
Małe cuda są bardzo wydajne - wystarczy odrobina i już makijaż odmienia się w magiczny sposób. Cena też jest stosunkowo korzystna - około 25 złotych za jeden, oczywiście na stronie Glam Shopu.

Moja kolekcja zawiera turbopigmenty:
- Wirus - mój najnowszy nabytek, zawiera mnóstwo grubych drobin, mieniących się na zielono - różowo, na oku daje efekt bardzo "gęstych" drobin, mimo że nie ma żadnej bazy kolorystycznej. Bardzo trafiona nazwa - oby wszystkie próbki wyglądały pod mikroskopem tak pięknie, jak ten turbopigment :)
- Zorza - drobno zmielona, jak na turbopigment subtelna, ale magiczna! Znów trafiona nazwa - magiczny seledyn mieniący się na niebieskość i jasny fiolet.
- Zyg - zag - bordowy brąz mieniący się na zielono - różowo.
- Dżin - ciepła śliwka mieniąca się na róż/zimny fiolet.
- Bella - bardzo, bardzo mocno napigmentowana! Po raz kolejny idealnie nazwana - brzoskwiniowy, złoty koral - bardzo kobiecy, bardzo twarzowy i upiększający.
- Arcymistrz - chłodny, charakterystyczny fiolet przechodzący w zimny niebieski.
- Tiul - i znów nazwa dla mnie trafiona w punkt. Zielona podstawa, chłodne, fioletowo - różowe drobiny.
- Różowy sorbet - to po prostu różowy sorbet!
- Turbo wata cukrowa - kolejny bardzo wyjątkowy odcień - nie można sobie wyobrazić nic bardziej dziewczęcego. Pomarańczowe, radosne drobiny mieniące się na zimny, cukierkowy róż.
Oto kolory na bazie czarnej i klasycznej:




Ufff! Bardzo trudno opisać te wyjątkowe kolory - to trzeba po prostu zobaczyć!
Muszę przyznać, że kiedyś byłam negatywnie nastawiona do nazw nadawanych przez Hanię kosmetykom Glam Shopu, ale teraz widzę, że niektóre kolory nie mogłyby się nazywać inaczej!

A co Wy myślicie o turbopigmentach?

  • Share:

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Zyg-zag i Tiul w moim guście! Od jakiegoś czasu przymierzam się do tych błyskotek, na razie od Hani mam dwa perłowe cienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam naprawdę gorąco Turkusoowa, byłoby Ci w nich pięknie do Twoich ciemnych włosów ;)

      Usuń